facebook
YouTube

„Kurczak” w więzieniu z okazji Roku Miłosierdzia

2016-04-26 12:30

Jednostka: Areszt Śledczy w Warszawie-Służewcu

W miniony weekend kolejnym gościem w ramach obchodów Jubileuszu Miłosierdzia w służewieckim areszcie był Henryk Krzosek. Gość opowiadał o swym trudnym dzieciństwie, lękach, kompleksach, problemach z alkoholem.

„Przeczytałem wczoraj połowę pańskiej książki i na razie zgadza się z moim życiem”– powiedział podczas spotkania jeden z osadzonych. „Druga połowa też może być podobna, może nawet dla Ciebie Pan Bóg przygotował jeszcze piękniejszą historię” – odpowiedział gość. „Nauczyciel w szkole podstawowej powiedział mi kiedyś: Krzosek, z ciebie nic nigdy nie będzie! Te słowa prześladowały mnie przez całe życie, bo przecież chciałem być kimś, być akceptowany i być komuś potrzebny. Ale kolejne niepowodzenia powodowały tylko, że ludzie przypinali mi nowe łatki: nieudacznik, złodziej, oszust, przestępca. Ale później, kiedy oddałem Jezusowi swoje życie, On te łatki usuwał, i dawał nowe życie”.

Henryk Krzosek- alkoholik, złodziej, bezdomny śpiący na śmietniku, niespodziewanie został znaleziony przez Boga, w dniu kiedy postanowił „skończyć ze sobą”. 26 lat temu przestał pić, od tego czasu nie zapalił też nawet jednego papierosa. Dzisiaj prowadzi spotkania w całej Polsce w kościołach, szkołach i zakładach karnych inspirując swoim przykładem innych do wewnętrznych przemian. Przez dwa lata pracował jako dziennikarz Telewizji Polskiej, napisał też książkę „Bóg znalazł mnie na ulicy”. „Kiedy byłem przez siedem lat w więzieniu, zbuntowany i poważany przez innych, miałem ksywkę „Kurczak”. Ale kurczak ma pole widzenia około 30 cm – od dzioba do ziemi. A Pan Bóg potrzebuje każdego z Was i nie chce, żebyście byli kurczakami, tylko orłami. I On może sprawić, że tacy będziecie” – powiedział osadzonym, z którymi rozmawiał jeszcze po zakończeniu konferencji.

Oto kilka z refleksji, jakimi po spotkaniu z Henrykiem Krzoskiem, podzielili się pacjenci oddziału terapeutycznego dla skazanych uzależnionych od alkoholu w Areszcie Śledczym w Warszawie Służewcu:

„Słuchając opowieści tego człowieka wywnioskowałem, że będąc nawet w najgorszym bagnie można stać się człowiekiem. Trzeba tylko chcieć. On, tak samo jak ja, był w więzieniu, a zrealizował swoje plany po wyjściu. Chcę przestać pić, wiara w Boga i w siebie może mi pomóc. Nie jestem skończony, muszę tylko dać sobie szansę, stać się dobrym człowiekiem”. Ryszard Alkoholik

„Na spotkaniu uważnie słuchałem opowieści gościa, która przypomniała mi wiele błędów z mojego życia związanych z piciem, w szczególności, gdy mówił o próbach samobójczych, których i ja się podejmowałem. Po spotkaniu miałem wyrzutu sumienia spowodowane refleksją, jak ja do tej pory traktowałem swoje życie”. Anonimowy Alkoholik

„Po tym spotkaniu uświadomiłem sobie, że nie jest ważne, co myślą o mnie ludzie, ważna jest moja trzeźwość, wiara i rodzina. Gdy wysłuchałem Pana Henryka postanowiłem, że muszę coś zrobić ze swoim życiem. Mimo tego, że jestem w więzieniu wierzę, że mogę coś zmienić, pracować nad sobą. Nie muszę być, jak inni skazani, mogę być jednym z tych, którym się uda wyjść z nałogu”. Patryk- trzeźwiejący Alkoholik i Narkoman, który znalazł Boga w celi

„Po tym spotkaniu chciałem podziękować Bogu, że dzięki osadzeniu w ZK nie osiągnąłem takiego dna, o jakim mówił Henryk. Bóg dał mi drugie życie, bo to co uczyniłem poprzez picie alkoholu zasługuje na pogardę. Mogłem zginąć, a żyję, widocznie Bóg tak chciał”. Trzeźwiejący A.

Autor ostatniej wypowiedzi, zainspirowany lekturą książki zaproszonego gościa, napisał ten oto wiersz, pierwszy w swoim życiu:

Patrzę na okno, patrzę na kratę,

I zadaję sobie pytanie, co w życiu jest warte.

Warto jest zapewne żyć, i czasami dobrze marzyć, śnić,

Marzyć w życiu o miłości, o wszelkich troskach i radości.

Miłość bowiem jest wszechmocna, jak to w życiu, bardzo mocna,

Radość w życiu jest obecna, lecz czasami nieobecna.

Można zadać więc pytanie, co z miłości i radości mi zostanie,

Może powstać z tego skutek, żal, obawa, lęk i smutek.

Wiem na pewno, że żyć trzeba, bo Bóg stworzył, co potrzeba,

W Boga wierzyć mi zostało, abym ufał, cóż mi pozostało.

„Trzeźwiejący A.”

Tego typu spotkania stanowią nie tylko okazję do zagospodarowania czasu wolnego osobom pozbawionym wolności, ale przede wszystkim stanowią inspirację do duchowej przemiany- zmiany dotychczasowego stylu życia, wyznawanych wartości, kreowania bardziej prospołecznych postaw. Jak mówią powyższe wypowiedzi osadzonych, to świadectwo niewątpliwie miało taki wymiar. Organizatorem spotkania było duszpasterstwo Aresztu.

 

Tekst: Ks. J. Januszewski, por. A. Penkin- Szafrańska

Od ponad dwudziestu lat
mam przywilej, najpierw uczestnictwa, a następnie organizacji i prowadzenia różnych form seminariów, kursów i rekolekcji. Początkowo w Ruchu Światło-Życie, następnie we wspólnocie Jana Chrzciciela, a obecnie w Archidiecezjalnym Centrum Nowej Ewangelizacji, które mieści się w Witkowie Drugim. 

Jako Centrum Nowej Ewangelizacji szukamy nowych środków, by docierać z Dobrą Nowiną do jak najszerszego grona osób.

 

Wspólnie z Zuzią Agnieszką Zuzelską od lat prowadzimy seminaria m. in.

Bóg chce ci błogosławić – jak doświadczać błogosławieństwa w codziennym życiu

Lęk, paraliż wiary – jak uwolnić się od różnego rodzaju trosk, zmartwień lęku przez ludźmi, by żyć w wolności dzieci Bożych

Przebaczenie, odcięcie korzenia goryczy – jak poprzez akceptację samego Boga przebaczać innym, by usuwać wszelki żal i gorycz.

Bóg zadaje pytania – cykl zaczerpnięty z pytań, które w Słowie Bożym stawia nas sam Nóg, byśmy mogli iść do przodu

Zwycięstwo nad emocjami – jak działają emocje u kobiet i mężczyzn, jak je poskromić, by nie decydowały o naszym życiu.

Odrębne seminaria tylko dla mężczyzn i tylko dla kobiet, podczas których wydobywamy na światło dzienne rolę mężczyzny i kobiety w Bożym planie zbawienia.

To wszystko robimy zawsze w oparciu o Słowo Boże i modlitwę.

Dlaczego?

Zagłębiając się w pierwszą Księgę Starego Testamenty, Księgę Rodzaju doszedłem do pewnego odkrycia. Przy stworzeniu człowieka Bóg najpierw powiedział: Uczyńmy człowieka, a następnie: Niech panuje! (Rdz 1,26). Pierwszym człowiekiem był mężczyzna. Mężczyzna, w Bożym planie przeznaczony do panowania. Hebrajskie słowo „panowanie” - jak dowiedziałem się z komentarzy hebrajskich - oznacza też „schodzenie na dół”,upadanie ”. Wybór należy do mężczyzny. Kiedy w innym miejscu Bóg powiedział: Kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo. (Pwp 30,19), sprawa stała się jasna. Mężczyzna ma władzę wyboru - panowania lub upadku.

Mając doświadczenie 38 lat
życia w upadku i 26 lat uczenia się panowania, mogę coś powiedzieć o obecnej kondycji mężczyzny. Moje doświadczenie jest przerażające. Większość mężczyzn nie wie, co to panowanie. Nie wie do czego zostali stworzeni. Współczesny mężczyzna, to zagubiony mężczyzna w chaosie XXI wieku. Wyrzucony poza margines panowania, jak ryba wyrzucona na piaszczysty brzeg, jeszcze wierzga, ale coraz bardziej traci oddech i wolę walki – zrezygnowany, czekający, co przyniesie czas. Czy taki był zamiar Boga? Nie! Bóg ciągle spostrzega mężczyznę jako wojownika w dobrej sprawie. Dał nam przecież waleczne serce. Jeżeli mężczyzna nie zawalczy w dobrej sprawie, będzie walczył w sprawie złej. Musi toczyć walkę. Bóg nigdy nie zaplanował, żeby mężczyzna, mąż i ojciec walczył w rodzinie. Mąż i ojciec ma walczyć o rodzinę!

Mając doświadczenie
przerażającego smaku upadków i słodkiego powiewu zwycięstwa, obserwując niemoc mężczyzn dookoła, już przed laty zrodziło się we mnie pragnienie wspierania mężczyzn na drodze do zwyciężania. Poprzez różnego rodzaju spotkania z mężczyznami – indywidualne i grupowe – stałem się świadkiem jak wierny Bóg dokonuje przemiany biernych, zrezygnowanych mężczyzn w walecznych wojowników wkraczających na pole panowania.

Kiedy dostałem propozycję poprowadzenia spotkań dla mężczyzn w koszalińskiej Akademii Rozwoju Talentów, bez większego zastanawiania się wiedziałem, że Bóg przygotowuje dla mnie niesamowitą niespodziankę, ale zarazem przeczuwałem, że będę musiał wkroczyć na nieznane mi dotąd pole bitwy. Nie będzie łatwo. Ciężki bój! W podjęciu decyzji przyszedł mi z pomocą sam Bóg, który w swoim Słowie przypomniał mi:  I szukałem wśród nich męża, który by wystawił mur i stanął w wyłomie przede Mną, by bronił tej ziemi i przeszkodził Mi w jej niszczeniu, a nie znalazłem takiego. (Ez 22,30). Czy będę tym mężem, który stanie do walki? To była tylko propozycja. Miałem pełne prawo zrezygnować. Wiedziałem jednak, że rezygnując zrezygnuję też z kolejnego zwycięstwa, które daje mi Bóg.

Dziś jestem
już po kolejnych spotkaniach dla mężczyzn w różnych miejscach naszego kraju, i nie tylko. Widzę jak po kolejnych spotkaniach oczy mężczyzn nie są jak na początku zamglone wstydem porażek. W naszych oczach widać już błysk zwycięstwa. Nasze serca są gotowe do walki o utraconą pozycję – pozycję panowania. Nie panowania nad innymi, ale panowania nad swoim życiem. Najlepiej wyrażamy to na zakończenie ostatniego spotkania wyśpiewując pieśń zwycięstwa na cześć Pana Jezusa Chrystusa, który nam w walce przewodzi.

Mężczyzno! Jeżeli Cię jeszcze z nami nie ma – czekamy! Dołącz do nas, a zaczniesz przeżywać najlepszą przygodę w życiu, jaką Bóg Ci przygotował.

 

Henryk Krzosek

Bóg znalazł mnie na ulicy.

Cieszę się bardzo drogi czytelniku, że mogę podzielić się z tobą świadectwem mojego życia. Obecnie mieszkam w małej niemieckiej wiosce Schwennenz cztery kilometry od polskiej granicy. ale skoro ma to być świadectwo życia to muszę cofnąć się do Szczecina, mojego rodzinnego miasta. W mieście tym spędziłem 35 lat, wyłączając z tego 7 lat pobytu w więzieniach.

Nie mogę pochwalić się szczęśliwą młodością, gdyż ze względu na alkoholizm mojego taty, przeżywaliśmy w domu tragedię. Mama moja, aby zarobić na nasze utrzymanie (mam jeszcze dwie siostry), musiała pracować od rana do wieczora, a ja, korzystając z „wolności”, robiłem co chciałem.

Już w młodym wieku zetknąłem się ze światem przestępczym i środowisko to mi imponowało. Podziwiałem odwagę młodych złodziejaszków i chciałem być co najmniej odważny tak jak oni. Myślałem, że w ten sposób zwrócę na siebie uwagę kolegów i zostanę przez nich zaakceptowany. Myślę, że to mi się udało. Ale moja brawurowa odwaga doprowadziła do tego, że zostałem złapany przez milicję i trafiłem do zakładu karnego. Kiedy koledzy cieszyli się wolnością, ja musiałem przebywać pod kluczem. Tak pragnąłem być kimś w oczach kolegów, a moje notowania spadły, bo przecież dałem się złapać.

W końcu, po 7 latach więzienia, postanowiłem zacząć na nowo żyć. Poznałem dziewczynę, która wkrótce stała się moją żoną. Urodził nam się syn i wtedy chciałem całkowicie poświęcić się tylko rodzinie. Będąc już mężem i ojcem stanąłem przed wielkim wyzwaniem. Jak właściwie troszczyć się o rodzinę? Nikt mnie tego nie nauczył. Nie miałem żadnego przykładu. Obowiązek, który na mnie spoczywał przytłaczał mnie do tego stopnia, że coraz częściej wybierałem towarzystwo kolegów zamiast rodziny. Alkohol pomagał mi wyluzować się i nie myśleć o obowiązkach. Niestety, to niszczyło moją rodzinę. Kiedy na świat przyszedł nasz drugi syn, znowu postanowiłem wziąć się w garść. Wtedy też otworzyła się przed nami możliwość wyjechania do Niemiec. Moja fantazja zaczęła działać na zwiększonych obrotach. Zachód, marki, mieszkanie, samochód. Tam zaczniemy wszystko od nowa. Wielkie oczekiwanie. I nagle, jest możliwość. Żona ze starszym synem wyjeżdża (czytaj ucieka) za granicę. Ja zostaję w kraju z drugim synem. Siedem miesięcy później ja wyjeżdżam. Krótko po moim przyjeździe do Hamburga wszystkie nadzieje runęły. Stwierdzamy razem z żoną, że nie możemy już być razem. Rozchodzimy się.

Zostaję sam w obcym kraju. Bez znajomości języka. Dostałem pokój w domu dla przesiedleńców, a tam spotkałem takich samych ludzi jak ja. Co robić? Napijmy się! Oto rozwiązanie. Każdy następny dzień to schodzenie w dół. Dosłownie – na dół, do sklepu po wino. W głębszym wymiarze – na dno życia.

Ze względu na to, że dostawałem wtedy jeszcze zasiłek dla bezrobotnych, wynająłem samodzielny pokój. Próbowałem jeszcze coś zrobić, jakoś walczyć, ale alkohol już uzyskał władzę nade mną. Musiałem pić. Potrzebowałem więcej alkoholu, a miałem coraz mniej pieniędzy. Pewnego razu nie zapłaciłem za pokój. Miesiąc, dwa. Kiedyś wracam w nocy do domu, a mój klucz nie pasuje do zamka. Zamek został wymieniony. Kilka nocy przespałem u różnych znajomych. W tym czasie czekałem na nowe pieniądze z urzędu zatrudnienia. W dniu, kiedy pieniądze miały przyjść, czekałem już od rana na listonosza pod domem. Listonosz przyszedł, ale pieniędzy dla mnie nie było już więcej. Kiedy znajomi zobaczyli, że nie mam już pieniędzy, zamknęli przede mną swoje drzwi. Zostałem sam. Bez pieniędzy, bez dachu nad głową.

Dwa lata byłem bezdomny. Spałem tam, gdzie się upiłem. Raz był to garaż podziemny, innym razem ławka w parku, często, po prostu ulica. Nie miałem pieniędzy, a musiałem pić. Kradłem więc alkohol w sklepach. Szybko dałem się poznać tym razem niemieckiej policji.

W ciągu tych dwóch lat spotkałem życzliwych ludzi, którzy chcieli mi pomóc, ale nie wiedzieli jak. Stwierdziłem więc, że już nie ma dla mnie ratunku. Po co mam się dalej męczyć? Postanowiłem odebrać sobie życie. Cztery razy próbowałem popełnić samobójstwo. Zawsze coś nie wychodziło. Ostatnim razem – urwała się lina, na której miałem zawisnąć. Planowałem następną próbę, a miała to być już ostatnia. Ukradłem linę w sklepie żeglarskim i teraz wiedziałem, że na niej już się nie zawiodę. Byłem już dobrze przygotowany, czekałem tylko na stosowny moment. Poszedłem jeszcze na stołówkę dla bezdomnych ,aby na koniec zjeść jeszcze zupę. Kobieta z obsługi, razem z zupą przyniosła mi broszurkę pod tytułem „Alkohol a rodzina”. Nie chciałem jej wziąć. Wtedy ta kobieta powiedziała do mnie słowa, których nigdy nie zapomnę: „Henryk, tylko Bóg może ci pomóc”. Jak? Kiedy ja nawet nie wiedziałem czy Bóg istnieje. Sprawdziłem już wszystkie możliwości. Nie było dla mnie ratunku, a ta kobieta mówi, że jest ratunek. Wziąłem więc tą broszurkę i poszedłem do parku czytać. Znajdowały się tam świadectwa alkoholików, którym poprzez modlitwę Bóg dał nowe, wolne od alkoholu życie. Zapragnąłem i ja tego. Poprosiłem Boga na tej ławce, aby dał mi wolność. I co się stało? Po tej modlitwie, potrafiłem pięć dni nie pić. Może nie byłoby w tym nic dziwnego dla normalnego człowieka, ale ja przez dwa lata nie wytrzymałem bez alkoholu więcej jak kilka godzin. Postanowiłem jeszcze raz walczyć. Przez pięć dni unikałem miejsc, gdzie mogłem mieć kontakt z alkoholem. Przestałem chodzić na stołówki dla bezdomnych. Wytrzymałem tylko pięć dni. Znowu wróciłem w to samo środowisko. Od nowa zacząłem pić. Ale poszedłem też do tej kobiety ze stołówki i poprosiłem ją, aby dała mi coś do czytania na temat Boga. Otrzymałem wtedy Nowy Testament. Chociaż w dalszym ciągu piłem, to jednak też siadałem na ławce i czytałem Nowy Testament. 

Jakieś trzy, może cztery tygodnie później, na ulicy, ktoś wetknął mi do ręki ulotkę, która zapraszała na ewangelizację. Nie wiedziałem co znaczy słowo „ewangelizacja”, ale zrozumiałem, że będzie to spotkanie modlitewne, gdzie Bóg będzie uzdrawiał. Postanowiłem tam pójść i jeszcze raz się pomodlić. Kiedy nadszedł ten dzień, wybrałem się tam pijany, ale w sercu miałem wielkie pragnienie prosić Boga o ratunek. Usiadłem w końcowej ławce i zacząłem modlitwę. „Boże! Jeżeli jesteś, daj mi nowe życie”. W tym momencie lina, na której miałem zawisnąć, zaczęła mnie uciskać. Miałem ją zawsze za paskiem od momentu kradzieży. Z jednej strony w umyśle swoim szukałem Boga, który jeżeli jest, mógł dać mi nowe życie, a z drugiej ta lina, która miała pozbawić mnie życia. Nie wiedziałem co zrobić. Byłem tak bezradny, że zacząłem głośno płakać. Nie wiem jak wyglądałem w tym momencie, ale zwróciłem na siebie uwagę ludzi. Kilka osób podeszło do mnie i zaczęli mnie pytać, co mi jest. Wtedy powiedziałem, że jestem alkoholikiem, jestem bezdomny, jestem głodny i przyszedłem tutaj prosić Jezusa o pomoc. Zaproponowali mi, że będą się modlić ze mną. Położyli mi swoje ręce na głowę i ramiona i modlili się. Poczułem wielkie ciepło rozchodzące się po całym ciele i wielkie zmęczenie. Zaraz po tej modlitwie poszedłem spać. Miałem wtedy swoje legowisko w piwnicy pewnego domu gdzie był śmietnik. Obudziłem się dopiero rano.

Kiedy wyszedłem z piwnicy, od razu poczułem się jakoś inaczej. Nie miałem lęku, który mi zawsze z rana, przed wypiciem, towarzyszył. Natrafiłem zaraz na moich znajomych, którzy właśnie otwierali butelkę wina i zapraszali mnie też, abym się do nich przyłączył. Minąłem ich jednak i poszedłem do parku. Usiadłem na ławce i zacząłem kręcić papierosa. Jak wielkim zdziwieniem był dla mnie fakt, że nie trzęsły mi się ręce. Przed chwilą odmówiłem wina, ręce mi się nie trzęsą, nie mam żadnego kaca. „Boże! Jeżeli to jest Twoja odpowiedź na wczorajszą modlitwę, to proszę jeszcze o jedno. Spraw, żebym już więcej nie palił”.

Tam na ławce, spaliłem ostatniego papierosa. Nigdy też nie wróciłem do alkoholu. Jezus dał mi całkowitą wolność. Następnie, po kilku dniach, mogłem pierwszy raz od dwóch lat położyć się w normalnym łóżku, przykryć kołdrą, a pod głową mieć normalną, czystą poduszkę. Otrzymałem swoje mieszkanie. Po jedenastu dniach miałem już pierwszą swoją pracę. Gdzie? W sklepie z alkoholem. Ale alkohol już mnie nie interesował. Po miesiącu dostałem pracę w swoim zawodzie i tak Bóg zaczął pomagać mi w wędrówce do góry.

Od tamtego momentu upłynęło już 26 lat. Bóg wiele dokonał w moim życiu, ale to co najlepsze jest jeszcze przede mną. Dzisiaj mogę powiedzieć z całą stanowczością, że Jezus jest Synem Bożym. On żyje i On chce nawiązać z tobą relację przyjaźni (jeżeli jeszcze takiej nie masz). On jest rozwiązaniem wszystkich twoich problemów. On czeka na twoją decyzję, abyś Go zaprosił do swojego życia. Kiedy to już się stanie, On zmieni twoje życie. Jak może się to dokonać? Przez modlitwę. Oto przykład:

„Panie Jezu. Potrzebuję Ciebie. Wierzę, że jesteś Synem Bożym. Umarłeś na krzyżu za moje grzechy. Proszę Cię teraz, abyś wybaczył mi wszystkie moje winy. Przyjmuję Ciebie jako mojego Zbawiciela i Pana. Proszę o Twoje kierownictwo w moim życiu. Uczyń mnie takim, jakiego mnie pragniesz”.

Henryk Krzosek
Dorfstr. 40, Schwennenz
17322 Grambow
Tel.: 606 59 64 59;
015734641731 (Niemcy)
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Centrum Nowej Ewangelizacji

im.  Świętego Jana Pawła II
Witkowo Drugie
ul. Starowiejska 37
73-102 Stargard

Dyrektor Centrum Nowej Ewangelizacji

ks. Jan Kruczyński
tel. +48 500 441 915
e-mail: jankruczynski@gmail.com

Nr konta bankowego

Jan Kruczyński
55 2490 0005 0000 4000 7145 3034

Biuro

Tel:  +48 500 441 915
e-mail: jankruczynski@gmail.com